No dobra. Widze, ze czytaja, a nic nie powiedza.
Opowiem wam moja "przygode"
Wracalem sobie z Wisly, a ze pogoda byla ladna i trasa niczego sobie to przed Lodzia (w kierunku Gdyni) przeciagnalem moja Toyke do 180-190km/h. Lecialem sobie zdrowo, szla jak przeciag (3 osoby i pelny bagaznik). Toyka zagazowana. Lece sobie, skonczyl sie gaz, przelaczyla sie na benzyne. Przejechalem moze z 30km i dym z tylu widze. Zatrzymuje sie, pod maske i...... cala komora silnika zajeb.... olejem. Mysle sobie, super do Gdyni 400km. Ale nic, do najblizszej stacji, dolalem 2l oleju i w dluga. Pracowala nierowno, jakby jeden gar nie palil. Przy 3000obr/min pracowal dosyc rowno, wiec dotoczylem sie do Gdyni wlewajac do silnika 6l oleju
. Jakas kontrolka, ze silnik nie teges, no co wy, nic z tych rzeczy.
Na drugi dzien do mechanika. Moze zawor, moze tlok, moze, moze.... Po zdjeciu glowicy okazalo sie - nadtopiony tlok
Tuleja zorana, drugi szlif. Tloki nie dostepne do Avensis, orginalne dostepne tylko na pierwszy szlif po 370zl/szt. Decyzja - szukac silnika.
Firma z Redy, silnik na szczescie na polce. Do mechanika (z Sopotu, polecam
). Przekladka 3 dni. Dzis bylem na myjni.
Jutro bede rozbieral silnik, zeby sobie tlok na pamiatke zostawic. Mam na zbyciu, blok 4AFE i dobra glowice. Kolektor dolotowy sobie narazie zostawie.
To chyba na tyle. Jak ktos ma jakies pytania - sluze.
Pozdrawiam.
Jerry.