Do skrzyni może kiedyś zapodam ale do silnika never!!!! Dałem się kiedyś nabrać na to, że mam dorżnięty silnik pewnie z przebiegiem 400 000km i jeden parszywy mechanik wlał mi takie g...o do oleju półsyntetycznego. Jak klekotał, tak klekotał. Okazało się, że to była głupia sprężynka kasująca luz między wałkami. Kiedy Toya dostała w tyłek trasą do Warszawy, po zajechaniu na miejsce zaczęła na zimnym silniku klekotać. Pozostało tak do dziś. Wylałem to badziewie i teraz jeżdżę na mineralnym, bo zalanie półsystetyka po takiej zupie mogłoby się źle skończyć. Widocznie olej był zbyt gęsty, gdzieś na moment zabrakło smarowania przy obrotach ok 6000 wiadomo, co się dzieje.
Kiedyś w Carusie też zalałem, wyciszył się ale jak olej brał, tak brał. W końcu po kilku dolewkach musiało się to wypłukać. I znów klekotał jak dawniej. Metoda 100-procentowa, to wymiana silnika lub remont.