Ostatnia generacja spod znaku "święty spokój" to V.
Jeśli auto typowo miejskie, to nawet niekoniecznie pchałbym się w V6 mimo mojej oczywistej słabości do silników o dwóch rzędach cylindrów
Wszelkie amerykańskie importy trzeba mocno sprawdzić, obowiązkowo VIN+Carfax, potem dobry przegląd przedzakupowy, bo wielu ludzi jak zobaczy czysty Carfax, to zapomina, że u nas też są wypadki i lipne naprawy.
Alternatywnie (jeśli koszty eksploatacji Cię nie przerosną) popatrz za GS300 MK2, u nas to tak sobie, bo się już gimbaza tym wozi, więc są felgi, gwinty i inne cuda, ale na terenie wroga można wciąż wyrwać praktycznie nietknięte zębem czasu sztuki z przebiegami po 100-150kkm, tyle, że - o dziwo - sporo drożej niż u nas