Faktycznie dyskusja zeszła na psy... Dlaczego niektórzy z Was za wszelką cenę chcą wmówić pozostałym, że auto elektryczne jest bezsensownym zakupem??? Jeśli ktoś jeździ codziennie do pracy po 20-50 km jedną stronę, ma możliwość gratisowego naładowania auta w czasie pracy, w domu jest drugie auto służące dalszym wyjazdom i przy okazji kogoś na to stać to taka inwestycja jest jak najbardziej ok. Nad czym tu dyskutować??? Pozostaje oczywiście kwestia subiektywnej oceny. Rozumiem, że w opinii niektórych przedmówców wszyscy, którzy kupują SUVy i inne duże samochody i jeżdżą nimi tylko po mieście to idioci...??? W opinii niektórych tak:( No bo przecież każdy (nawet Wojewódzki) po mieście musi jeździć Up-em w LPG... A co z gustem, modą, widzimisię itp. Przecież na tym to (prawie)wszystko polega. Nie bardzo wiem gdzie i w czemu widzicie problem. Chcę, stać mnie (albo i nie:) to kupuję. Tyle w temacie. Nie wszystko musi być obiektywnie racjonalne. Krzyczycie, że HSD nie nadaje się na autostradę... Czemu. Ja, jak już kiedyś pisałem, z zasady nie jeżdżę szybciej niż 110-120. Nie ważne, że jadę autostradą. Myślę, że takich osób jest więcej. Dlaczego zatem niektórzy chcą mi wmówić, że HSD na autostradę się nie nadaje. Ok, jeśli ktoś preferuję szybką jazdę, to kupuje coś innego, bo rzeczywiście HSD nie będzie tu optymalnym wyborem. Ale to jest kwestia potrzeb! Tak samo jest z elektrykiem. Są sytuacje i osoby, dla których jest on doskonałym wyborem. Racjonalnym argumentem jest tu przede wszystkim kasa. Przy założeniu, że benzyna spali na 100 km paliwa za 25-35 zł, auto na prąd, jak ktoś wcześniej pisał, 5 zł, albo i nic, jak ładuję w pracy. Do tego w spalinowym dochodzą koszty oleju, filtry, rozrządy i sporo innych rzeczy. Znaczące są też oszczędności np. na parkingach dla elektryków. Nie ma więc co kruszyć kopii i przyjąć, że każdy wie co dla niego najlepsze, nawet jeśli nie zawsze tak jest:)