Elektronika zabija przyjemność z jazdy. Jeżdżę Toyotami od ponad 20 lat i każdy kolejny model jest bardziej awaryjny. Z największym sentymentem wspominam Corollę 1.3 z 1990 i Yarisa 1.3 z 2001, te auta były BEZAWARYJNE (zrobione w Japonii, przypadek?) Można było nimi pojechać na koniec świata nawet jak miały 10 lat, bez uprzednich przygotowań, czy wizyt w ASO. Te czasy już nie wrócą :( Motoryzacja cofa się. Co z tego, że auta mają milion czujek, same parkują, włączają światła, wycieraczki, zamykają lusterka, pokazują masę informacji na ekranach monitorów, rozpoznają właściciela i mrugają na powitanie światłami i po co to wszystko, skoro nie są zdatne do jazdy, do tego do czego zostały przecież stworzone. W dziwną stronę zmierzamy...