Uważam że trochę demonizujecie tego Aurisa, jakby miał zaraz się rozpaść.
Zgodzę się z bazim.
A uszczelka pod głowicą to żaden problem... to jest pierdoła.
I zużywa się wszędzie. W każdym aucie.
Dwieście tysięcy dla takiego silnika to jak machnięcie ręką. Chyba że ktoś go solidnie pałował na zimym albo do przegrzania (ale wątpię, tacy ludzie nawet w pracy nie jeźdzą toyotą).
Gdyby to była Octavia (lub inny VAG) z 1.4, 1.5 TSI to i owszem, przy 200 tysiącach bałbym się to kupić. Ale wolnossący, nudny, pancerny 1.6...
Ogółem trzeba ocenić:
- jak eksploatowano auto (np.
wymiana oleju w silniku i ew. skrzyni co ile była robiona)
- jak z karoserią
- jak z elektroniką (tutaj z generacji na generacje przybywa problemów ze względu na to że auta są coraz bardziej skomplikowane)
A to że auto flotowe nie koniecznie może oznaczać że jest zakatowane (
chociaż istnieje bardzo duże ryzyko). Ja całe życie miałem auta w leasingu i nigdy nie sprzedałem trupa. A wiele osób usłyszy że auto poleasingowe i myśli że olaboga zaraz silnik wypadnie.
Zawsze można też pojechać do kompetentnego serwisu na przegląd (obowiązkowe według mnie...)
i przede wszystkim podpiąć pod komputer żeby sprawdzić np. sondy, kata, wtryski (czas wtrysków itp, korekta mieszanki paliwa czy jest w normie).
Można też (jeżeli ma się dosć czasu) sprawdzić kompresję na garach, chociaż przy 200 tysiącach powinno być elegancko.