W motoryzacyjnym krajobrazie świata zmienia sięwiele, często radykalnie. O tym, że niegdyś trzeba było wiedzieć jak czyści sięgaźnik i jak reguluje siękąt wyprzedzenia zapłonu nie pamiętają już nawet najstarsi górale. Krok po kroku, korzystanie z samochodów stawało sięcoraz bardziej przyjazne dla użytkowników i dziś ogranicza siędo pamiętania o przeglądach w autoryzowanych serwisach. Wraz z rozwojem motoryzacji pojawił sięjednak inny problem groźba rychłego wyczerpania sięzapasów ropy naftowej. Producenci samochodów udoskonalali więc silniki szczególnie wysokoprężne tak aby zużywały mniej paliwa, mniej szkodziły środowisku i oferowały komfort akustyczny porównywalny z tym, jaki dają silniki benzynowe.
Niestety, już dziś wiadomo, że to wszystko za mało. Prędzej czy później do napędu samochodów będą potrzebne inne źródła energii niż te, które można otrzymać z przeróbki ropy naftowej. Auta nie mogą też produkować tyle spalin. Co z tego, że spełniają coraz bardziej rygorystyczne normy emisji szkodliwych substancji, skoro samochodów stale przybywa. Najbardziej dopracowanym i zaawansowanym, produkowanym seryjnie i, co ważne, cieszącym sięna świecie olbrzymim powodzeniem samochodem który już teraz odpowiada na potrzeby i wymagania przyszłości jest hybrydowa Toyota Prius. Samochód Roku 2004 w USA i świeżo upieczony zdobywca tytułu International Engine of the Year 2004 oraz triumfator w tymże konkursie w kategoriach najlepszy nowy silnik, najbardziej ekonomiczny silnik i najlepszy silnik o pojemności od 1,4 l do 1,8 l. Od kilku tygodni auto jest oferowane również w Polsce.
W zasadzie było, bo niewielki, liczący zaledwie kilkadziesiąt egzemplarzy, tegoroczny przydział Priusa na Polskęjuż sięrozszedł. Jak ciepłe bułki Prius sprzedaje sięod kilku miesięcy w Japonii i w USA. Na popyt w Europie Toyota też nie może narzekać w ciągu pierwszego kwartału obecności Priusa na rynku, dealerzy zebrali tyle zamówień, ile planowano zebrać w ciągu półrocza. Dlatego pierwszy wolny samochód do testów znaleźliśmy dopiero w europejskiej centrali Toyoty w Brukseli. O podzespołach napędu hybrydowego Toyoty Prius oraz o tym, jak to wszystko działa pisaliśmy szczegółowo już w auto motor i sport nr 12/03, teraz sprawdzimy jak to wszystko spisuje siępodczas eksploatacji jak auto jeździ, czy jego obsługa nie jest nazbyt skomplikowana i czy jest tak oszczędne, jak mówią.
Jeden szczegół techniczny, a w zasadzie praktyczny warto jednak podkreślać przy każdej okazji. Hybrydowy zespół napędowy Priusa Toyota dopracowała do tego stopnia, że w codziennym użytkowaniu jest on całkowicie bezobsługowy i bezproblemowy. Nie tylko dlatego, że Toyota udziela na niego 8-letniej gwarancji, ale przede wszystkim dlatego, że tak jak każdym innym autem także Priusem paliwo jeździ siętankować na zwyczajne stacje benzynowe a nie, np. do elektrowni. Na parkingu gniazdka z prądem też szukać nie trzeba. Akumulator Priusa ładuje sięzarówno w czasie jazdy (z silnika spalinowego), jak i podczas hamowania (odzyskiwanie energii). Może być ładowany wielokrotnie, a jego żywotność jest porównywalna z żywotnością auta. Gdy przed budynkiem Toyoty Motor Europe zostałem sam na sam z Priusem, sparaliżowała mnie myśl, że oto stoi przede mną cud techniki, a ja nie bardzo wiem jak siędo niego zabrać. Krok po kroku, poznawałem Priusa coraz lepiej i coraz bardziej mi siępodobał. Trzymałem w rękach coś na kształt kluczyka, a raczej pilota do alarmu. Podszedłem do auta, złapałem za klamkę, zamki odryglowały sięautomatycznie. Żadna nowość, ale w wypadku Priusa w szczególny sposób współgra to z jego ogólnym, wysokim poziomem techniczno-technologicznym. Już niedługo będzie siętak zapewne otwierało wszystkie auta. Przez trzy tygodnie, do końca testu, kluczyków do Priusa w ogóle nie miałem w ręce. Zawsze znajdowały sięw jednej z kieszeni mojego ubrania, ale nawet nie musiałem wiedzieć, w której. Prawda, że wygodne?
Do samochodu wsiada siękomfortowo, fotele usytuowane są wysoko. Niestety, pozycja za kierownicą pozostawia sporo do życzenia. Mimo regulacji wysokości kolumny, kierownica nawet w najwyższym położeniu znajduje sięnieco za nisko. Przednie fotele do wygodnych nie należą. Kierowcom najbardziej będzie brakowało regulacji oparcia w lędźwiowej części kręgosłupa, natomiast pasażerowi bocznych wyprofilowań fotela, które przytrzymywałyby go w czasie jazdy po zakrętach. Wygodniej siedzi sięna tylnej kanapie. Miejsca na nogi nie zabraknie tam nikomu, ale wysocy pasażerowie mogą narzekać na ograniczoną przestrzeń nad głową. Usadowiłem się, na ile było to możliwe, wygodnie, rozejrzałem dookoła, by stwierdzić, że w przeciwieństwie do poprzedniczki nowa Toyota Prius dysponuje wnętrzem, przynajmniej tak przestronnym jak wnętrze Avensisa. Rzut oka na wymiary wszystko wyjaśnił. Obydwa auta mają identyczny rozstaw osi, wynoszący 2700 mm, przy czym na zewnątrz Prius jest krótszy od Avensisa o 18,5 cm, węższy o 3,5 cm, a wyższy zaledwie o 1 cm.
Niemal wszystkim sprzętem audio, klimatyzacją, nawigacją, telefonem, a nawet ogrzewaniem przedniej i tylnej szyby steruje sięprzyciskami, umieszczonymi na kierownicy. Dostęp do bardziej zaawansowanych funkcji odbywa sięza pośrednictwem 7-calowego ekranu dotykowego. Trudno wręcz wyobrazić sobie funkcjonalność w lepszym wydaniu. Ustawiłem wszystko według własnych preferencji. Łącznie z nawigacją, która miała mnie szybko i bezbłędnie wyprowadzić nie tylko z miasta, ale również przeprowadzić przez Niemcy do granicy z Polską, w okolicach Zgorzelca. Dalej, niestety, na mapach DVD Europy wciąż widnieje tylko czarna dziura. W końcu, przy pomocy przycisku Power włączyłem zasilanie, czego nie należy utożsamić z uruchomieniem silnika. W przeciwieństwie do nielicznych aut, których spalinowe jednostki napędowe rozpoczynają lub kończą pracępo naciśnięciu przycisku, opisanego start/stop, w Priusie przyciskiem uruchamia siętylko silnik elektryczny. Power, a nie start/ stop jest zatem jak najbardziej na miejscu. Ponieważ wyglądało na to, że auto jest gotowe do jazdy, coś co przypominało szczątkową formędźwigni zmiany trybów pracy automatycznej skrzyni biegów przesunąłem w pozycjęR, czyli biegu wstecznego. Auto ruszyło z miejsca bez jakichkolwiek odgłosów ze strony zespołu napędowego, dosłownie bezszelestnie
Hamulec, maciupeńka dźwigienka w pozycjęD i zaczynam toczyć siędo przodu. Jadępowoli, bez dodawania gazu, obserwując Energy Monitor, a na nim przepływ energii pomiędzy poszczególnymi składnikami hybrydowego zespołu napędowego. Tu są akumulatory, tu silnik elektryczny, tu spalinowy, a tam koła... Z kierunku przepływu energii wynika, że baterie dostarczają teraz energięsilnikowi elektrycznemu, a ten napędza koła. Wciskam lekko, najdelikatniej jak potrafię, pedał gazu i... dzieje sięcoś dziwnego. Ledwie wyczuwalne wibracje delikatnie wstrząsają autem, a idealną dotychczas ciszęzakłóca odgłos pracy silnika spalinowego. Prawie niesłyszalny, ale jednak. Rzut oka na monitor i wszystko jasne. Energia do kół płynie teraz od silnika spalinowego, który pracuje również po to, aby za pośrednictwem generatora elektrycznego ładować akumulator. Ja żem to uczynił? Nie, jednostka sterująca. Przez ponad 1000 km trasy z Brukseli do Wrocławia, gdy tylko siędało, jednym okiem spoglądałem na drogę, drugim na monitor z przepływem energii, która hulała sobie tak, jak w danej chwili nakazywała jej jednostka sterująca. Już samo obserwowanie tego, co wyczynia zespół napędowy Priusa może być fascynującym zajęciem. A jazda?
Jak na auto klasy średniej przystało, Prius oferuje dobry komfort resorowania, świetną izolacjęakustyczną i właściwości jezdne rodzinnej limuzyny, ale sportowego ducha specjalnie tu nie ma. Auto prowadzi siępewnie i bezpiecznie, ale jego układ kierowniczy nie grzeszy precyzją. Krok po kroku, poznawałem zróżnicowany apetyt Priusa na paliwo, bacznie nadzorowany przez komputer pokładowy. Średnie spalanie jest podawane w cyklach pięciominutowych, a za oszczędną jazdę(czyli dużą ilość odzyskanej energii) komputer przyznaje kierowcy symboliczne punkty. Podkreślam, samochód ocenia kierowcę, a nie odwrotnie! Zacząłem mało ekonomicznie 5,5 l/100 km i tylko jeden przyznany punkt (tzn. odzyskałem 50 Wh). Kiepski wynik zrzuciłem na karb jazdy po mieście. Gdy wjechałem na autostradę, było jednak jeszcze gorzej gnałem co sił, nawet 170 km/h, nie oszczędzałem ani paliwa, ani auta. Wynik 7,5 l/100 km i zero punktów. To ubodło moją ambicjęi zacząłem uważniej przyglądać sięprzepływowi energii. Układ odzyskuje ją nie tylko podczas hamowania, ale nawet po każdym zdjęciu nogi z pedału gazu. Ponadto, stałą prędkość można przez pewien czas utrzymywać dzięki silnikowi elektrycznemu, ale gaz trzeba bardzo, bardzo delikatnie odjąć. Po wielu godzinach prób udało mi sięosiągnąć zużycie paliwa przy prędkości 90 km/h na poziomie 2,5 l/100 km, a przy 130 km/h 5 l/100 km. Punktów dalej zero, bo na autostradzie niewiele sięhamuje. Później zapunktowałem za to w mieście, osiągając nawet do czterech punktów (200 Wh odzyskanej energii) w ciągu 5 minut jazdy. Krok po kroku, w ciągu zaledwie trzech tygodni Prius nauczył mnie korzystać z zalet hybrydowego napędu. Opłacało siędosłownie i w przenośni. Z Wrocławia do Brukseli wróciłem już na jednym zbiorniku paliwa.
Tekst Maciej Ziemek
Pełna treść artykułu ukazała sięw auto motor i sport 07/2004 na str. 38