No i mnie dopadł ten problem... W styczniu auto stało 2 tygodnie, po próbie uruchomienia wszystkie diody, światła zaczynają mrugać. Byłem zmuszony wezwać assistance, auto zostało załadowane na lawetę i do najbliższego salonu który jest ponad 50 km od mojego miejsca zamieszkania. Oczywiście auta zastępczego mi nie przyznano gdyż auto "zepsuło się" mniej niż 50km od miejsca zamieszkania... Okazało się że był rozładowany akumulator...
Ostatnio znowu to samo... z powodu koronawirusa pracuję zdalnie więc auto nie było używane (stało ponad 2 tygodnie) i przy próbie odpalenia tym razem wyświetlił się błąd o elektronicznym ręcznym (nie mógł go "spuścić")... znowu assistance, auto zostało załadowane na lawetę... Okazało się że znowu winę za ten stan rzeczy ponosi rozładowany akumulator...
W ASO dostałem informację "tu zupełnie normalne... auto ma tak dużo systemów i elektroniki że po 3 tygodniach pada..". Zdziwiła mnie taka teoria gdyż mam inne samochody, i nigdy mi się nie zdarzyło coś podobnego !! Nawet w autach starszych ale też z alarmem, stały prawie 2 miesiące i odpalały na dotyk !
Rozumie że jak pojadę na wczasy ma 3 tygodnie, auto zostawię na lotnisku to muszę w bagażniku trzymać drugi akumulator ? tak mam sobie poradzić z "NORMALNYM ROZŁADOWANIEM AKUMULATORA PO 3 TYGODNIACH" - dla mnie to jest niedorzeczne... Ja rozumie że po miesiącu, że po 2 miesiącach może paść... ale po 3 tygodniach ?? a nawet po 2 ??!! gdzie akumulator ma 2 lata (NIECAŁE) ??!!
Skoro tak się dzieje to dlaczego toyota nie pomyślała dać akumulator o większej pojemności ??!!
Jak to Pan mechanik który zabierał auto lawetą skomentował "dwa takie kursy lawety to jest kosz dobrego akumulatora"
Dodam że robiono test akumulatora który za każdym razem wychodził pozytywnie...
Mam nadzieję że mi wymienią ten akumulator, bo nie wyobrażam sobie że po skończonej gwarancji będę musiał zainwestować w prostownik w garażu, zapasowy akumulator lub ten buster żeby jak gdzieś pojadę to nie było wiochy...